wtorek, 13 grudnia 2011

Kruche pierniczki imbirowe

Odwiedź także FanPage bloga na Facebooku! Kliknij   
Jakaż była moja radość, gdy w pewnym szwedzkim sklepie na literę "i" znalazłam foremki do ciasteczek w kształcie zwierzątek. Łosie, jeże, lisy, misie i... ślimaki! Każdy kształt to inspiracja do upieczenia innych ciastek. W następnym odcinku jeżyki w kształcie... jeżyków, a dziś pikantne, szwedzkie pierniczki imbirowe PEPPARKAKOR. Przepis, choć lekko zmodyfikowany, pochodzi z Moich Wypieków.

Składniki:
150 g miodu
110 g masła
100 g brązowego cukru
375 g mąki pszennej pełnoziarnistej
1/2 łyżeczki cynamonu
1/4 łyżeczki mielonych goździków
2 łyżki mielonego imbiru (można dodać więcej, jeśli lubicie)
1/4 łyżeczki proszku do pieczenia
1/4 łyżeczki soli
1 jajko

W małym garnuszku podgrzewamy miód, cukier i masło, od czasu do czasu mieszając. Gdy masa zacznie szumieć zdejmujemy z ognia i odstawiamy do ostygnięcia.
W dużej misce umieszczamy suche składniki. Dodajemy jajko i przestudzoną masę. Wyrabiamy mikserem na gładkie ciasto. Formujemy kulę, owijamy folią przezroczystą i schładzamy w lodówce ok. 2h.
Na silikonowej macie rozwałkowujemy ciasto możliwie najcieniej i wycinamy kształty foremkami.
Pieczemy w temperaturze 180ºC przez ok. 10 minut - do czasu, aż brzegi pierniczków zaczną się rumienić.
Odwiedź także FanPage bloga na Facebooku! Kliknij   

Miękkie pierniczki cytrusowo - migdałowe

Odwiedź także FanPage bloga na Facebooku! Kliknij   

Pierniki z CookieMonsterowych warsztatów pierniczkowych, które odbyły się w ostatnią sobotę z okazji międzynarodowego święta Matki Ziemi, czyli Terra Madre Day. Przepis pochodzi z Moich Wypieków, a same w sobie są dziełem przyjaciół ze Slow Food Vigrensis.

Składniki:
250 g mąki pszennej
85 g zmielonych migdałów (na mąkę)
pół szklanki drobno posiekanej skórki pomarańczowej i cytrynowej
1 łyżeczka zmielonego cynamonu
1 łyżeczka zmielonych goździków
1 łyżeczka zmielonej gałki muszkatołowej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
1 szklanka płynnego miodu
85 g masła
Wykonanie:
Suche składniki umieszczamy w jednej misce i mieszamy.
W garnuszku podgrzewamy masło i miód, mieszamy aż masa zacznie szumieć. Dodajemy przyprawy i skórkę z cytrusów.
Łączymy suche składniki z mokrymi, formujemy kulę, zawijamy w folię spożywczą i chłodzimy przez ok. 1h w lodówce.
Ciasto rozwałkowujemy na silikonowej macie do pieczenia na grubość około 1 - 1,5 cm. Foremkami wycinamy kształty w dość znacznej odległości, gdyż ciasta sporo wyrosną. Usuwamy ciasto z pomiędzy wyciętych kształtów, dołączamy do nieużytej masy.
Pieczemy w temperaturze 180ºC przez około 20 minut. Ciastka po wyjęciu będą miękkie. Należy je lekko przestudzić przed przenoszeniem na stanowisko lukrowania. Dekorujemy lukrem na bazie soku z pomarańczy i cukru pudru, na końcu posypujemy skórką pomarańczową
Odwiedź także FanPage bloga na Facebooku! Kliknij   


poniedziałek, 28 listopada 2011

Piernikowe muffiny jako antidotum na listopadową deprechę

Odwiedź także FanPage bloga na Facebooku! Kliknij   

Witam moich kochanych czytelników po długiej przerwie. Nowe lokum, nowa kuchnia, nowy piekarnik - wszystko trzeba było opanować od początku. Ale oto nareszcie - reaktywacja z potrójną mocą. 
Na pierwszy ogień piernikowe muffiny w sam raz na poprawę nastroju w taką aurę jaką mamy za oknem. Bardzo proste w wykonaniu, pyszne i efektowne. Najlepiej smakują ze szklanką świeżego mleka prosto od krowy :)
Składniki:
2 szklanki mąki pszennej pełnoziarnistej
1/2 szklanki brązowego cukru
1 łyżeczka sody oczyszczonej
1 jajko
1/2 szklanki rozpuszczonego masła
1/2 szklanki miodu
1 szklanka mleka
szczypta soli
łyżeczka goździków
1/2 laski cynamonu
1/2 ziarna gałki muszkatołowej
4 ziarna kardamonu
łyżeczka goździków
1/2 tabliczki gorzkiej czekolady
lukier:
szklanka cukru pudru (można w tym samym, niewyczyszczonym z przypraw młynku do kawy zmielić brązowy cukier)
+/- 1/2 szklanki soku z pomarańczy lub cytryny
skórka cytrynowa lub pomarańczowa do dekoracji
Wykonanie:
Przyprawy korzenne mielimy w młynku do kawy lub rozdrabniamy w moździerzu. Do miski wsypujemy suche składniki. W rondelku podgrzewamy składniki płynne wraz z czekoladą. Zawartości obu naczyń łączymy tak, aby nie powstały grudki. Przygotowujemy około 15 foremek na muffiny i wypełniamy je w 3/4 objętości. Pieczemy około 30 minut.
Po przestygnięciu dekorujemy lukrem powstałym z mieszanki cukru pudru i soku cytrusowego oraz skórką z cytryny lub pomarańczy. Enjoy!
Odwiedź także FanPage bloga na Facebooku! Kliknij   




środa, 12 października 2011

Na koniec sezonu owocowego: placek śliwkowo-marcepanowy

Odwiedź także FanPage bloga na Facebooku! Kliknij   

Ponoć już za 2 dni spadnie na Suwalszczyźnie pierwszy śnieg i w związku z tym mamy ostatnią szansę na ciasto ze świeżymi, sezonowymi owocami w tym roku.
Pomijam tu wszelkie desery z jabłkami, szarlotki, strucle i jabłeczniki. Jabłka świetnie się przechowują praktycznie przez całą zimę, więc nie do końca podlegają kryterium sezonowości.
Na straganach, w sadach i ogrodach ostały się jeszcze pojedyncze śliwki i właśnie one odegrają główną rolę w dzisiejszym przepisie. Owoce w tym deserze są poza obróbką termiczną praktycznie nieprzetworzone i w rezultacie dość kwaskowate. Mój pomysł na złamanie tego smaku to dodatek słodkiej masy marcepanowej, oczywiście własnego wyrobu :)
Oto przepis:
Placek śliwkowo - marcepanowy
Wierzch:
700g śliwek
Cukier puder do dekoracji
Kruche ciasto:
350 g mąki pełnoziarnistej
1 jajko+1 żółtko
100g rozdrobnionego zimnego masła
100g brązowego cukru
szczypta soli
Marcepan:
Małe opakowanie. płatków migdałowych lub migdałów już zmielonych
1 łyżka masła
1/2 szklanki cukru
50 ml likieru amaretto
Wykonanie:
1. Składniki na ciasto zagniatamy, zawijamy w folię i wkładamy do lodówki.
2. Składniki na marcepan miksujemy w blenderze aż powstanie kleista masa. W razie gdyby była zbyt sypka, dodajemy 20ml wódki.
3. Śliwki pozbawiamy pestek i kroimy je w ćwiartki
4. Rozgrzewamy piekarnik do 190°C
5. Wyjmujemy ciasto z lodówki i odkładamy 1/4 na "krateczkę". Większą część wykładamy na natłuszczoną masłem formę starając się uzyskać jak najcieńszy placek. Nakłuwamy go widelcem i podpiekamy do lekkiego zrumienienia.
6. W międzyczasie z odłożonej części ciasta formujemy wałeczki.
7. Na podpieczone ciasto wykładamy masę marcepanową i układamy w rzędach śliwki
8. Z uformowanych wałeczków układamy "kratkę"
9. Zapiekamy ciasto kolejne pół godziny do zrumienienia wałeczków.
10. Po wystygnięciu posypujemy cukrem pudrem
Odwiedź także FanPage bloga na Facebooku! Kliknij   

niedziela, 9 października 2011

Wytrawnych wypieków ciąg dalszy. Oliwkowa focaccia metodą recyklingu

Odwiedź także FanPage bloga na Facebooku! Kliknij   


Nie lubię bałaganu w kuchennych szafkach, zwłaszcza gdy zalega w nich pełno prawie wykończonych torebek np. z mąką ledwie pokrywającą dno. Pół biedy, gdy do wszystkiego używa się mąki tortowej uniwersalnej, wówczas wsypuje się wszystko do jednego wora i po sprawie. W mojej zaś kuchni na tapecie jest przede wszystkim mąka pszenna pełnoziarnista w dwóch rodzajach, ale poniewiera się także resztka orkiszowej i trochę białej. Do tego napoczęty worek amarantusowej i żytnia na wykończeniu, a w lodówce... pozostałość ugotowanych ziemniaków z obiadu.
Niedawno odkryłam na te złogi magiczny sposób - focaccię z recyklingu, aromatyczną od ziół i oliwy,  puszystą i chrupiącą, a dzięki dodatkowi ziemniaków - lekko wilgotną w środku.
Zainspirowałam się przepisem pochodzącym z Pracowni Wypieków (http://pracowniawypiekow.blogspot.com/), jednak zamiast mąki pszennej wysypałam na wagę kuchenną wszystko co zalegało w mącznej szafce.
Mój włoski chlebek w towarzystwie kilku kolorowych smarowidełek cieszył podniebienia uczestników październikowego spotkania slowfoodowego pod wigierskim rozgwieżdżonym niebem.

Focaccia z recyklingu

Składniki:
4 średnie ugotowane ziemniaki
1,5 szklanki wody
2 łyżeczki soli morskiej
600 g mąki - jakiejkolwiek, może być mix różnych mąk
25 g drożdży
1 łyżeczka cukru
1/2 szklanki oliwy
opcjonalnie: oliwki, suszone pomidory, aromatyczne zioła (rozmaryn, tymianek)

Wykonanie:
Drożdże rozpuszczamy z łyżeczką cukru w 2 łyżkach ciepłej wody i odstawiamy.
Ziemniaki z resztą wody, solą i oliwą ucieramy na puree. Wlewamy drożdże. Do masy stopniowo dodajemy mąkę i zagniatamy ciasto, które w rezultacie ma być dość luźne i klejące.
Gdy masa osiągnie pożądaną konsystencję, odstawiamy je w ciepłe miejsce do czasu aż podwoi objętość (ok. 2h).
Smarujemy formę do pieczenia oliwą i wykładamy na nią ciasto. Wierzch ciasta również traktujemy odrobiną oliwy i dekorujemy ewentualnymi dodatkami. Posypujemy szczyptą grubej morskiej soli.
Pieczemy ok. 40 minut w temperaturze 180°C
Najlepiej smakuje lekko przestudzony, ale jeszcze ciepły maczany w oliwie dobrej jakości. Że tak powiem mmmm...:)


Odwiedź także FanPage bloga na Facebooku! Kliknij   

wtorek, 4 października 2011

Jesienny Quiche z kurkami, czyli kto powiedział, że ciasto musi być słodkie?


Jest takie tajemnicze Miejsce w wigierskim lesie, o którym wiem chyba tylko ja. Dotrzeć tam można tylko na rowerze, pieszo skądkolwiek za daleko, a auto wyklucza zbyt wąska ścieżka.
Pod koniec czerwca Miejsce obrodziło w poziomki, co zaowocowało tym oto biszkoptem i debiutem Cookie Monstera na łamach sieci. Chwilę później między poziomkowymi krzaczkami pojawiły się też jagody i tak oto Miejsce dostarczało obfitości produktu na fioletowe łakocie mniej więcej do ostatniego tygodnia lipca. Od tamtej chwili w Miejscu niemal co dzień odradzają się kurki. Aby zebrać ilość potrzebną do dzisiejszego wypieku, wystarczyły zaledwie trzy minuty kręcenia się w miejscu wokół własnej osi.
Quiche w zamyśle miał mieć bardzo kruchy spód i bardzo kremowe wypełnienie. Na bazę wykorzystałam słonawe kruche ciasto, jak na ciasteczka Digestive zmniejszając jedynie ilość cukru. Reszta była radosną, jesienną improwizacją z wakacyjnym akcentem, a mianowicie aromatycznimi igiełkami rozmarynu zerwanymi na wyspie Piskera w chorwackim archipelagu Kornati.

Quiche z kurkami i rozmarynem
trudność: łatwe
Składniki:
Spód "a la Digestive"
225 g mąki pszennej pełnoziarnistej
50 g zmiksowanych blenderem na "mąkę" otrębów owsianych
1 spora łyżka soli morskiej
1 łyżeczka proszku do pieczenia 
100 g masła
szczypta brązowego cukru
1/4 szklanki mleka
1 łyżka śmietany
Nadzienie:
Około 1/2 kg kurek
1 duża cebula cukrowa
gałązka świeżego rozmarynu lub łyżeczka suszonych igiełek
2 jaja
150 ml śmietanki kremówki
szczypta soli
Wykonanie:
Nagrzewamy piekarnik do 180°C. Składniki dokładnie odmierzamy za pomocą wagi kuchennej. Masło ucieramy z suchymi składnikami na tzw. kruszonkę (najwygodniej za pomocą miksera). Dodajemy mleko i śmietanę, ugniatamy wilgotne i zwarte ciasto. Formę do tarty natłuszczamy masłem. Staramy się wyłożyć masę, tak aby spód stanowił jak najcieńszą warstwę, a brzegi były jak najwyższe. Ciasto nakłuwamy widelcem i pieczemy około 10-15 minut do lekkiego zrumienienia. Po wyjęciu nie wyłączamy piekarnika.
W międzyczasie dusimy na maśle cebulkę z kurkami i rozmarynem. Pod koniec lekko solimy i wykładamy na podpieczony spód.
Całe jaja ukręcamy ze śmietanką i szczyptą soli. Powstałą substancją zalewamy tartę i wstawiamy do piekarnika na kolejne 15 minut, do momentu aż masa jajeczna się zetnie.
Taki quiche świetnie nadaje się zarówno na śniadanie, niedzielny piknik w towarzystwie białego wina, czy na zabrany ze sobą do pracy lunch. Smacznego!

niedziela, 28 sierpnia 2011

Barwy narodowe, czyli sernik na zimno z galaretką z malinami i chardonnay


Od zakończenia wizyty Włochów na Suwalszczyźnie minął już ponad tydzień, ale dopiero wczoraj odnalazł się aparat, którym sfotografowałam desery przyrządzone specjalnie na przygotowaną dla nich powitalną kolację, firmowaną przez Slow Food Vigrensis.
Idea była taka, aby zaserwować naszym gościom dania swojskie i wykonane z sezonowych produktów. Na stole pojawił się zatem smalczyk, wiejska kiełbaska, szczupak w sosie koperkowym, babka ziemniaczano – cukiniowa i kiszone patisony.
Tak się składa, że połowa sierpnia to także pełnia sezonu owocowego dobrobytu, miałam więc niezły dylemat przy wyborze wiodącego składnika do deseru.  Zastanawiałam się nad wykorzystaniem  jędrnych, krwistoczerwonych malin lub śliwek w szczytowym momencie ich miękkości i słodkości. W końcu poszłam na kompromis i... zrobiłam dwa ciasta
Pierwszym deserem był pełnoziarnisty, kruchy placek z powidłami śliwkowymi i marcepanem, o którym w następnym odcinku. Dziś na tapecie sernik.   
Włosi mają swoje czerwono-biało-zielone Caprese odpowiadające kolorom włoskiej flagi i to był mój punkt zaczepienia. Podążając równie patriotycznym tokiem myślenia, wykombinowałam elegancki sernik na zimno w naszych barwach narodowych, choć z uwagi na odwrotną kolejność warstw, wyszły mi raczej barwy narodowe Malty…
Muszę koniecznie zaznaczyć, że przy przygotowaniu czerwonej warstwy mojego serniczka wpomogłam się nieco przepisem Nigelli Lawson na malinową galaretkę na bazie Chardonnay, który lekko zmodyfikowałam. Warstwa biała to natomiast radosna twórczość.
Podczas kolacji z ogromną przyjemnością obserowałam jak deser sukcesywnie znikał, głownie przy pomocy Franceski, żony najznamienitszego gości – Chefa Moreno.
Warstwa biała
Składniki:
400 g niekwaśnego, gładkiego twarożku
laska wanilii
200 g cukru pudru
4 żółtka
10 g żelatyny
125 ml (1/2 szklanki) wody

Przygotowanie:
W misce ucieramy ser z cukrem i ziarenkami wyjętymi z rozciętej laski wanilii. Nie przerywając ucierania, dodajemy po jednym żółtku. Ucierajmy aż masa będzie gładka i lśniąca.
Żelatynę przygotowujemy wg przepisu na opakowaniu rozpuszczając ją w ½ szklanki wody, dodajemy do masy sernikowej.
Masę umieszczamy w docelowym, szklanym naczyniu wypełniając je do połowy i wstawiamy do lodówki do stężenia.

Warstwa czerwona:
Składniki:
750 ml (butelka) białego wina, najlepiej Chardonnay
300 g malin
rozcięta laska wanilii, pozostała po wykorzystaniu ziarenek do warstwy białej
odmierzona ilość żelatyny do przygotowania 1 litra galaretki (wg przepisu na opakowaniu)
250 ml (szklanka) wody
200 g cukru
Przygotowanie:
Spośród malin wybieramy najładniejsze, stanowiące ok. 1/3 całości. Resztę umieszczamy w misce wraz z winem. Po pół godzinie wyjmujemy połowę malin z wina, a resztę lekko miksujemy blenderem.  Powsta ły w ten sposób winno - malinowy płyn przelewamy do garnka i podgrzewamy na małym ogniu wraz z laską wanilii nie doprowadzając do wrzenia. Odstawiamy na 15 minut. Rozpuszczamy odmierzoną ilość żelatyny w szklance wody. W tym czasie, po wyjęciu laski wanilii, znów podgrzewamy wino i dodajemy cukier. Mieszamy,  aż zupełnie się rozpuści. Po wyłączeniu gazu dodajemy rozpuszczoną żelatynę. Całość dobrze mieszamy trzepaczką, tak aby składniki dokładnie się połączyły. Dodajemy namoczone wcześniej maliny. Odstawiamy w chłodne miejsce, aby galaretka lekko stężała do konsystencji półpłynnej.

Na stężałą masę sernikową wylewamy schłodzoną galaretkę. Dekorujemy odłożonymi wcześniej malinami. Wstawiamy jeszcze na kilka godzin do lodówki.
Deser podajemy schłodzony.




sobota, 20 sierpnia 2011

Toskania na Suwalszczyźnie, czyli Zuppa Inglese della Nonna

Przy niedawnej okazji, jaką była Polsko-Włoska kolacja na 50 osób (zorganizowana przez Wigierskie Convivium Slow Food wraz z Convivium z Pistoi w Toskanii), miałam ogromny zaszczyt uczestniczenia w przygotowaniu włoskiego deseru pod okiem absolutnego mistrza kuchni i właściciela slowfoodowej restauracji z Pistoi.
Podśpiewujący podczas gotowania Chef Moreno (o aparycji i gabarytach Obelixa) krok po kroku wydawał polecenia w jedynym znanym sobie języku (zgadnijcie jakim), a dla mnie zrozumiałym na poziomie powiedzmy rocznego dziecka. Sprawę komplikował dodatkowo toskański dialekt mistrza, jednak komunikacja, jak to z Włochem, w dużej mierze opierała się na gestykulacji i wszystko się udało, nawet pomimo braku werbalnej płaszczyzny porozumienia. Wielkie podziękowania dla Gosi, która rozumuje po włosku milion razy lepiej i w razie potrzeby tłumaczyła na gorąco :)
Ze swojej strony nauczyłam Chefa odmierzania potrzebnej gramatury cukru za pomocą... dziecięcej butelki ze smoczkiem z podziałką. Chyba tylko tym zaskarbiłam sobie jego zaufanie, tak, że odważył się powierzyć mi to odpowiedzialne zadanie, jakim było przygotowanie deseru dla całej pięćdziesięcioosobowej ferajny.
Podczas kolacji, zanim doszliśmy do Dolce, musieliśmy przebrnąć przez kilkanaście różnych przystawek ciepłych i zimnych oraz 3 dania główne (plus dodatki) - tak pysznych, że nie można było przestać jeść. Przez chwilę żałowałam, że nie mam trzech żołądków, jak krowa...
Mimo wszechogarniającego obżarstwa potężna ilość "Zuppa Inglese" zniknęła w mgnieniu oka, ku mojej uciesze.

A oto przepis na deser Zuppa Inglese babci Chefa Moreno:


Zuppa Inglese della Nonna
Trudność: łatwe, acz pracochłonne
Składniki:
8 sparzonych jaj (ponieważ są głównym składnikiem kremu, muszą posiadać walory smakowe, nie obędzie się zatem bez jaj od podwórkowej kury)
750 ml mleka (3 szklanki)
200 g cukru
1 tabliczka dobrej gorzkiej czekolady
2 duże opakowania ciasteczek Petit Beurre
250 ml (1 szklanka) słodkiego, mocnego wina. W Toskanii byłoby to Vin Santo, ale myślę, że można je zastąpić Porto, Cherry de Jerez, miodem pitnym, najsłodszym Tokajem lub domowym, białym winkiem babci
Wykonanie:
Krem:

Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej (dla niewtajemniczonych: należy podgrzewać na wolnym ogniu wodę w rondelku, a weń wstawić drugi - mniejszy, w którym znajdzie się czekolada)
Mleko zagotowujemy i studzimy (należy pozbyć się kożucha). Jajka wbijamy do drugiego garnuszka i bełtamy widelcem, jednak nie ubijamy.
Gdy mleko wystygnie, cienkim strumyczkiem wlewamy je do masy jajecznej, cały czas mieszając. Garnuszek z masą mleczno - jajeczną stawiamy na bardzo małym gazie i mieszamy cały czas zgodnie ze wskazówkami zegara. Łyżka po łyżce dodajemy cukier. Masa wolno się podgrzewa, a my nie przestajemy mieszać. Gdy tylko zauważymy, że płyn zgęstniał i zaczyna odrobinkę pienić się po brzegach, natychmiast wyłączamy gaz. W przeciwnym razie jaja się zetną i zamiast kremu będzie słodka jajecznica.
Gorącą masę dzielimy na pół i do jednej części dodajemy (znów powoli, aby nie ściąć jaj) rozpuszczoną czekoladę. Dokładnie mieszamy do całkowitego połączenia się substancji.
Oba kremy studzimy.
Przygotowujemy głębokie naczynie z płaskim dnem (jedno duże lub kilka małych), najlepiej przezroczyste, gdyż tylko w takim będzie widać biało-czarną zebrę z obydwu substancji.
Na dnie naczynia rozsmarowujemy cienką warstwę białego kremu. Ciasteczka jedno po drugim zamaczamy w winie i układamy jedną warstwę na kremie. Następnie warstwa kremu czekoladowego. Znów nasączone winem ciastka i krem biały. I tak dalej i tak dalej aż do momentu, gdy krem się skończy (krem musi być warstwą wierzchnią).
Jeśli przydarzy się sytuacja, że zostanie po trochu jednego i drugiego kremu i nie wystarczy żadnego na ostatnią warstwę, można je ze sobą wymieszać.
Naczynie przykrywamy folią spożywczą i schładzamy przez kilka godzin w lodówce. Gotowe!

I jak to bywa przy okazji każdego włoskiego przepisu, Cookie Monster życzy wszystkim Buon Apetitto!