czwartek, 28 czerwca 2012

Babeczki poziomkowe A.D. 2012

Odwiedź także FanPage bloga na Facebooku! Kliknij   

Sezon poziomkowy rozpoczął się na dobre i na... złe w pewnym sensie. Na dobre to wiadomo, a na złe ponieważ wszędobylskie poziomki zupełnie nie pozwalają skupić się ani na porannym joggingu, ani na rowerowej jeździe na mojej ulubionej leśnej trasie. Dodatkowo zrujnowawszy trening, te już zebrane prowokują do przetwarzania ich na różne kaloryczne smakołyki, a to już totalna zguba dla figury. Ech...

Babeczki poziomkowe na kruchym cieście wg Marco Pierre White'a

Składniki na około 20 tarteletek średnicy 10 cm:

0,5 kg mąki - u mnie pszenna pełnoziarnista
4 żółtka jaj kurzych lub 2 żółtka jaj kaczych
350g dobrego masła
150 g brązowego cukru
50 ml wody

Z podanych składników zagnieść ciasto (najłatwiej zrobić to ukręcając w pierwszej kolejności masło i cukier, kolejno dodając żółtka, mąkę i wodę), a następnie schłodzić je przez ok 1h w lodówce. Foremki do babeczek wypełnić cienką warstwą ciasta i piec przez ok. 15 minut w temperaturze 200 stopni aż staną się lekko brązowe. Ostudzić i wyjąć z foremek.

Krem:
1 opakowanie serka mascarpone 250 g
250 ml słodkiej śmietanki 30%
4 czubate łyżki cukru Dark Muscovado

Śmietankę ubić na półsztywno, a następnie - wciąż ubijając - dodawać po łyżce serka mascarpone. Ubijać aż krem mocno zgęstnieje. Na końcu dodać cukier i dokładnie wymieszać.

Ostudzone babeczki wypełnić kremem za pomocą rękawa cukierniczego lub innego przydatnego narzędzia i udekorować poziomkami. Delektować się bez wyrzutów sumienia :)
Odwiedź także FanPage bloga na Facebooku! Kliknij   


sobota, 26 maja 2012

Podpiwek z bzu lilaku

Odwiedź także FanPage bloga na Facebooku! Kliknij   

Tej wiosny już po raz czwarty "nastawiłam" podpiwek z białego lilaku. Zaczynałam nieśmiało od litrowego garnuszka, w tej chwili fermentują sobie 3 dziesięciolitrowe wiadra tej ambrozji i takiej samej pojemności gar. Do podpiwku nadaje się nie tylko bez, można użyć także płatków dzikiej róży lub jaśminu.

Podpiwek wybywa z lodówki tak szybko, że obawiam się, iż tych wiader starczy zaledwie na kilka dni... A jest naprawdę pyszny: kwiatowy, słodko-kwaśny, orzeźwiający, lekko szczypiący w język, troszkę alkoholowy. W smaku przypomina tzw. "szampan", który w latach 80-tych można było nabyć w szklanych, pękatych butelkach takich samych jak śmietana, zamykanych "kapslem" z twardej folii aluminiowej. Pamiętacie taki przysmak?
Wg mnie jest to znakomita alternatywa dla wszelkich słodkich przemysłowych napojów. Polecam go wszystkim tym, którzy nie tykają tego chemicznego paskudztwa, a przecież nie samą wodą człowiek żyje (czy jakoś tak).

Proporcje na 5 l podpiwku (uprzedzam, że mniej absolutnie nie opłaca się produkować)
Syrop cukrowy w stężeniu 1:10 (czyli w naszym przypadku 500g cukru na 5l wody)
Sok z 1 cytryny (może być więcej)
Minimum 10 kwiatostanów lilaku
25g drożdży piekarskich

Kwiatostany należy zebrać świeże, nieprzekwitnięte, najlepiej zrobić to w suchy słoneczny dzień, kiedy bez ma najbardziej intensywny zapach.

Cukier rozpuszczamy we wrzaącej wodzie, syrop studzimy do temperatury pokojowej i namaczamy w nim kwiaty bzu na 2-3 doby. Po usunięciu kwiatów dodajemy sok z cytryny i pokruszone drożdże. Po kolejnych 3 dniach podpiwek zamykamy w butelkach, ale takich, które nie niosą za sobą zagrożenia wybuchem. Gdy napój będzie leciutko bąbelkować, jest to znak, że jest już gotowy do spożycia. Należy wtedy butelki umieścić w lodówce, aby wyhamować proces fermentacji, a napój nie zrobił się zbyt kwaśny. Poza tym schłodzony kwas smakuje bosko...
Wielu miłych, ciepłych wieczorów o smaku kwiatowego podpiwku życzy Cookie Monster:)

Odwiedź także FanPage bloga na Facebooku! Kliknij   

wtorek, 22 maja 2012

Snadny mniszek, czyli piwo z mlecza

Odwiedź także FanPage bloga na Facebooku! Kliknij   
Pierwsza partia piwa mniszkowego gotowa do drogi na festiwal sera i wina w Sandomierzu

Moje pierwsze w życiu własnoręcznie wykonane piwo, które chyba nie do końca można nazwać piwem, gdyż nie zawiera słodu ani chmielu. Ma jednak wiele cech tegoż napoju: jest słodkawo - kwaskawe, ma bąbelki, trochę alkoholu i bardzo ładnie się pieni. Niezłe w smaku, orzeźwiające i bardzo proste w wykonaniu. Był to napój niegdyś bardzo popularny w Wielkiej Brytanii.
Przepis pochodzi z książki Łukasza Łuczaja "Dzikie rośliny jadalne. Przewodnik Surwiwalowy".

Składniki:
250g całych młodch roślin mniszka lekarskiego (wraz z korzeniami)
4,5l (galon) wody
500g cukru trzcinowego Dark Muscovado albo innego, ale bardzo ciemnego
25g zwykłych drożdży piekarskich
kilka plasterków imbiru
sok z 1 cytryny
2 łyżeczki kwaśnego winianu potasu "Cream of Tartare" (niekoniecznie)

Mniszki umyć, osuszyć i odciąć boczne rozłogi korzeni pozostawiając tylko korzeń główny. Rośliny zagotować w wodzie wraz z cukrem i imbirem. Po zagotowaniu płyn odcedzić i ostudzić do temperatury pokojowej.
Do powstałej cieczy dodać drożdże, sok z cytryny i winian potasu. Piwo odstawić na ok. 3 do 5 dni w gąsiorku fermentacyjnym lub w zwykłym wiadrze czy garnku przykrytym ściereczką (im dłużej będzie stało, tym więcej cukru drożdże zamienią w alkohol, a napój będzie mniej słodki).
Po upływie tego czasu przelać do butelek i przechowywać w lodówce, jednak maksymalnie do 1 tygodnia.
Degustacja Snadnego Mniszka na spotkaniu z Carlo Petrinim, założycielem ruchu Slow Food

Odwiedź także FanPage bloga na Facebooku! Kliknij   

poniedziałek, 21 maja 2012

Witajcie z powrotem na wiosnę, czyli spowiedź Ciasteczkowego Potwora

Odwiedź także FanPage bloga na Facebooku! Kliknij   
 Zupa z dzikich wiosennych roślin

Podobno co 7 lat w organizmie ludzkim wymieniane są całkowicie wszystkie komórki. Tej zimy wypadła mi właśnie taka wielokrotność siódemki uczczona z resztą ogromnym tortem z ręcznie wycinanymi wielkimi płatkami kokosa. I był to chyba ostatni słodki tort Cookie Monstera...
Nagle... słodki smak przestał cieszyć odbudowane na nowo kubeczki smakowe. Znikła potrzeba zagniatania ciasta, bicia piany bezowej, konstruowania czekoladowych ozdób czy projektowania nowych smaków galaretkowatych deserów (nie mówiąc już o niecnym procederze wyjadania miodu ze słoika). Od tamtego czasu cukru organizm domaga się tylko czasem przy okazji epizodów z życia (każdej chyba) kobiety zwanych fachowo PSM. Wyjątkowo przy okazji sporadycznych dość ostatnio wypadów do restauracji skuszę się niekiedy na deser, jednak tylko pod warunkiem, że jest bardziej wytrawny niż słodki albo stanowi słodko-słoną lub słodko-gorzką kombinację.
Biada. Blog zamarł, część czytelników zapomniała, część ciągle dopomina się nowych przepisów.
Aż nagle nadszedł ratunek... W pierwszych dniach maja miałam okazję uczestniczyć w fantastycznych (!!!) warsztatach Łukasza Łuczaja polegających na nauce rozpoznawania dzikich roślin jadalnych i wykorzystywania ich w kuchni. Przez dwa dni poznałam ogromną ilość absolutnie nowych smaków, które, jak się okazało, były przez ten cały czas na wyciągnięcie ręki. Wystarczyło się tylko schylić... Nastąpił absolutny przełom zarówno w światopoglądzie jak i w przezwyciężeniu kulinarnego zastoju. Powrót pasji...
Od 2 tygodni każdy mój dzień zaczyna się od joggingu w lesie i napychania kieszeni przeróżnymi zielonymi listkami. Przypomina mi to frajdę ubiegłorocznego poziomkowego szału, jednak ze znacznie większą różnorodnością. Z młodej pokrzywy i liści żywokostu i powstaje śniadanie: słodko – słone zielone placuszki. Młode kłącza pałki wodnej zamieniają się w apetyczą lunchową sałatkę doprawioną listkami dzikiej rzeżuchy. Kolacja to risotto z pastorałkami paproci orlicy popijana kwasem z kwiatów dzikiego bzu lub zimnym piwkiem z mniszka lekarskiego zwanego potocznie mleczem. Na sen łyczek nalewki z pędów sosny lub z mixu dzikich ziół występujących naturalnie na łąkach Suwalszczyzny.
I tak mija cały boży dzień, a życzę sobie, aby tak mijał caluśki rok: w rytmie upływających miesięcy i postępujących wraz z nimi zmian w przyrodzie.
Cookie Monster powraca, jednak w całkiem nowej odsłonie. Na afiszu będą głównie dzikie rośliny w deserach i napojach (nieraz wyskokowych), ale także słodko – słone mariaże smakowe. Natomiast wielbicielom tego wyższego indeksu glikemicznego polecam najlepszy blog o słodkościach w sieci www.mojewypieki.blox.pl , którym mocno inspirowałam się w poprzednim wcieleniu Ciasteczkowego Potwora.
Krótko mówiąc: postanawiam poprawę. Za pokutę wyznaczam sobie wiecznie piekące nogi od przedzierania się przez pokrzywowe gąszcze. Amen.
 Młode kłącza pałki wodnej
Dzika rzeżucha
 Czosnek niedźwiedzi
Frytki z czyśćca błotnego
Odwiedź także FanPage bloga na Facebooku! Kliknij   

wtorek, 13 grudnia 2011

Kruche pierniczki imbirowe

Odwiedź także FanPage bloga na Facebooku! Kliknij   
Jakaż była moja radość, gdy w pewnym szwedzkim sklepie na literę "i" znalazłam foremki do ciasteczek w kształcie zwierzątek. Łosie, jeże, lisy, misie i... ślimaki! Każdy kształt to inspiracja do upieczenia innych ciastek. W następnym odcinku jeżyki w kształcie... jeżyków, a dziś pikantne, szwedzkie pierniczki imbirowe PEPPARKAKOR. Przepis, choć lekko zmodyfikowany, pochodzi z Moich Wypieków.

Składniki:
150 g miodu
110 g masła
100 g brązowego cukru
375 g mąki pszennej pełnoziarnistej
1/2 łyżeczki cynamonu
1/4 łyżeczki mielonych goździków
2 łyżki mielonego imbiru (można dodać więcej, jeśli lubicie)
1/4 łyżeczki proszku do pieczenia
1/4 łyżeczki soli
1 jajko

W małym garnuszku podgrzewamy miód, cukier i masło, od czasu do czasu mieszając. Gdy masa zacznie szumieć zdejmujemy z ognia i odstawiamy do ostygnięcia.
W dużej misce umieszczamy suche składniki. Dodajemy jajko i przestudzoną masę. Wyrabiamy mikserem na gładkie ciasto. Formujemy kulę, owijamy folią przezroczystą i schładzamy w lodówce ok. 2h.
Na silikonowej macie rozwałkowujemy ciasto możliwie najcieniej i wycinamy kształty foremkami.
Pieczemy w temperaturze 180ºC przez ok. 10 minut - do czasu, aż brzegi pierniczków zaczną się rumienić.
Odwiedź także FanPage bloga na Facebooku! Kliknij   

Miękkie pierniczki cytrusowo - migdałowe

Odwiedź także FanPage bloga na Facebooku! Kliknij   

Pierniki z CookieMonsterowych warsztatów pierniczkowych, które odbyły się w ostatnią sobotę z okazji międzynarodowego święta Matki Ziemi, czyli Terra Madre Day. Przepis pochodzi z Moich Wypieków, a same w sobie są dziełem przyjaciół ze Slow Food Vigrensis.

Składniki:
250 g mąki pszennej
85 g zmielonych migdałów (na mąkę)
pół szklanki drobno posiekanej skórki pomarańczowej i cytrynowej
1 łyżeczka zmielonego cynamonu
1 łyżeczka zmielonych goździków
1 łyżeczka zmielonej gałki muszkatołowej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
1 szklanka płynnego miodu
85 g masła
Wykonanie:
Suche składniki umieszczamy w jednej misce i mieszamy.
W garnuszku podgrzewamy masło i miód, mieszamy aż masa zacznie szumieć. Dodajemy przyprawy i skórkę z cytrusów.
Łączymy suche składniki z mokrymi, formujemy kulę, zawijamy w folię spożywczą i chłodzimy przez ok. 1h w lodówce.
Ciasto rozwałkowujemy na silikonowej macie do pieczenia na grubość około 1 - 1,5 cm. Foremkami wycinamy kształty w dość znacznej odległości, gdyż ciasta sporo wyrosną. Usuwamy ciasto z pomiędzy wyciętych kształtów, dołączamy do nieużytej masy.
Pieczemy w temperaturze 180ºC przez około 20 minut. Ciastka po wyjęciu będą miękkie. Należy je lekko przestudzić przed przenoszeniem na stanowisko lukrowania. Dekorujemy lukrem na bazie soku z pomarańczy i cukru pudru, na końcu posypujemy skórką pomarańczową
Odwiedź także FanPage bloga na Facebooku! Kliknij   


poniedziałek, 28 listopada 2011

Piernikowe muffiny jako antidotum na listopadową deprechę

Odwiedź także FanPage bloga na Facebooku! Kliknij   

Witam moich kochanych czytelników po długiej przerwie. Nowe lokum, nowa kuchnia, nowy piekarnik - wszystko trzeba było opanować od początku. Ale oto nareszcie - reaktywacja z potrójną mocą. 
Na pierwszy ogień piernikowe muffiny w sam raz na poprawę nastroju w taką aurę jaką mamy za oknem. Bardzo proste w wykonaniu, pyszne i efektowne. Najlepiej smakują ze szklanką świeżego mleka prosto od krowy :)
Składniki:
2 szklanki mąki pszennej pełnoziarnistej
1/2 szklanki brązowego cukru
1 łyżeczka sody oczyszczonej
1 jajko
1/2 szklanki rozpuszczonego masła
1/2 szklanki miodu
1 szklanka mleka
szczypta soli
łyżeczka goździków
1/2 laski cynamonu
1/2 ziarna gałki muszkatołowej
4 ziarna kardamonu
łyżeczka goździków
1/2 tabliczki gorzkiej czekolady
lukier:
szklanka cukru pudru (można w tym samym, niewyczyszczonym z przypraw młynku do kawy zmielić brązowy cukier)
+/- 1/2 szklanki soku z pomarańczy lub cytryny
skórka cytrynowa lub pomarańczowa do dekoracji
Wykonanie:
Przyprawy korzenne mielimy w młynku do kawy lub rozdrabniamy w moździerzu. Do miski wsypujemy suche składniki. W rondelku podgrzewamy składniki płynne wraz z czekoladą. Zawartości obu naczyń łączymy tak, aby nie powstały grudki. Przygotowujemy około 15 foremek na muffiny i wypełniamy je w 3/4 objętości. Pieczemy około 30 minut.
Po przestygnięciu dekorujemy lukrem powstałym z mieszanki cukru pudru i soku cytrusowego oraz skórką z cytryny lub pomarańczy. Enjoy!
Odwiedź także FanPage bloga na Facebooku! Kliknij   




środa, 12 października 2011

Na koniec sezonu owocowego: placek śliwkowo-marcepanowy

Odwiedź także FanPage bloga na Facebooku! Kliknij   

Ponoć już za 2 dni spadnie na Suwalszczyźnie pierwszy śnieg i w związku z tym mamy ostatnią szansę na ciasto ze świeżymi, sezonowymi owocami w tym roku.
Pomijam tu wszelkie desery z jabłkami, szarlotki, strucle i jabłeczniki. Jabłka świetnie się przechowują praktycznie przez całą zimę, więc nie do końca podlegają kryterium sezonowości.
Na straganach, w sadach i ogrodach ostały się jeszcze pojedyncze śliwki i właśnie one odegrają główną rolę w dzisiejszym przepisie. Owoce w tym deserze są poza obróbką termiczną praktycznie nieprzetworzone i w rezultacie dość kwaskowate. Mój pomysł na złamanie tego smaku to dodatek słodkiej masy marcepanowej, oczywiście własnego wyrobu :)
Oto przepis:
Placek śliwkowo - marcepanowy
Wierzch:
700g śliwek
Cukier puder do dekoracji
Kruche ciasto:
350 g mąki pełnoziarnistej
1 jajko+1 żółtko
100g rozdrobnionego zimnego masła
100g brązowego cukru
szczypta soli
Marcepan:
Małe opakowanie. płatków migdałowych lub migdałów już zmielonych
1 łyżka masła
1/2 szklanki cukru
50 ml likieru amaretto
Wykonanie:
1. Składniki na ciasto zagniatamy, zawijamy w folię i wkładamy do lodówki.
2. Składniki na marcepan miksujemy w blenderze aż powstanie kleista masa. W razie gdyby była zbyt sypka, dodajemy 20ml wódki.
3. Śliwki pozbawiamy pestek i kroimy je w ćwiartki
4. Rozgrzewamy piekarnik do 190°C
5. Wyjmujemy ciasto z lodówki i odkładamy 1/4 na "krateczkę". Większą część wykładamy na natłuszczoną masłem formę starając się uzyskać jak najcieńszy placek. Nakłuwamy go widelcem i podpiekamy do lekkiego zrumienienia.
6. W międzyczasie z odłożonej części ciasta formujemy wałeczki.
7. Na podpieczone ciasto wykładamy masę marcepanową i układamy w rzędach śliwki
8. Z uformowanych wałeczków układamy "kratkę"
9. Zapiekamy ciasto kolejne pół godziny do zrumienienia wałeczków.
10. Po wystygnięciu posypujemy cukrem pudrem
Odwiedź także FanPage bloga na Facebooku! Kliknij